Nie brak w Polsce kierowców, którzy swoje prawa jazdy wyrabiają za granicą, a następnie (jeśli robili to w kraju nienależącym do Unii Europejskiej) wymieniają na polskie. Są wśród nich także kandydaci na kierowców ciężarówek. Są oni na ogół zdania, że wyrobienie sobie prawa jazdy na Ukrainie lub w Republice Czeskiej jest tańsze i trwa krócej niż w Polsce.
Rzeczywiście, Konwencja o ruchu drogowym, podpisana w Wiedniu 8 listopada 1968 r. i ratyfikowana przez władze PRL w roku 1988 umożliwia sytuację, w której po polskich drogach mogą jeździć kierowcy posługujący się prawem jazdy wydanym za granicą (lista krajów, których to dotyczy, jest ograniczona). Mogą też zgłaszać się do polskich organów samorządu terytorialnego w celu zamiany dokumentu zagranicznego na polski. Tą drogą wchodzą w posiadanie ważnego polskiego prawa jazdy.
Polskie prawko poproszę
Można więc przywieźć do Polski prawo jazdy z Ukrainy i w niedługim czasie wymienić je na nasze rodzime, omijając tym samym obowiązujące w Polsce procedury szkoleniowe i egzaminacyjne. Nie brak ludzi, sfrustrowanych wielokrotnymi, nieudanymi podejściami do egzaminów w Polsce. Kto chce zdobyć prawo jazdy za wszelką cenę, może w takiej sytuacji skorzystać z którejś z licznych ofert dostępnych na stronach internetowych i zdobyć dokument u naszego południowego lub wschodniego sąsiada.
Trzeba jednak pamiętać, by był to dokument uzyskany i wydany legalnie, a to już nie jest takie proste. Same egzaminy na Ukrainie są podobno łatwiejsze do zdania niż polskie, ale legalne uzyskanie prawa jazdy wymaga zameldowania na Ukrainie, odbycia szkolenia i zdania dwóch egzaminów, a także okazania zaświadczenia lekarskiego, dokumentującego zdolność do prowadzenia samochodu. Kto trafi na stronę internetową, obiecującą wyrobienie ukraińskiego prawa jazdy w kilka dni, musi sobie zdawać sprawę, że uczestniczy w nielegalnym procederze.
Jeśli stwierdzą oszustwo, będą kłopoty
Co więcej, jeśli przedstawi do wymiany ukraińskie prawo jazdy, a polskim organom uda się ustalić (nie jest to, wbrew pozorom, wcale trudne), że albo jest ono fałszywe, albo uzyskano je drogą oszustwa, sprawą automatycznie zostanie zainteresowana polska prokuratura. Konsekwencje poniesie nie pośrednik, ale posiadacz takiego „dokumentu”.
Jest jednak coś jeszcze istotniejszego. Kto siada za kierownicę, powinien naprawdę umieć jeździć i to w polskich warunkach, na zatłoczonych ulicach i drogach. Jeśli nie potrafi, może wyrządzić krzywdę sobie i innym użytkownikom dróg, albo zmarnować sobie życie wyrokiem za spowodowany wypadek z tragicznymi następstwami. Omijanie polskich procedur nie zwiększa umiejętności kierowcy – ułatwia tylko uzyskanie dokumentu, który ma je potwierdzać.